Hejoszki
Roboszki!
R
przybywa z nowym rozdziałem DNW! Mam
nadzieję, że się Wam spodoba i że ktokolwiek tutaj czyta. Proszę, ujawnijcie
się, a będzie mi niezmiernie miło.
~~~*~~~
Kiedy
obudził go natarczywy dźwięk dzwonka, jęknął przeciągle i ciężko przełknął, by
nawilżyć suche gardło. Gwałtownie obrócił się w lewo, zaliczając spotkanie z
podłogą, toteż jego jęk bólu stał się nieznośnie wysoki i długi, a brwi
zmarszczył w grymasie niezadowolenia. Huk, jaki temu towarzyszył, obudziłby
zmarłego, jednak, jako że mieszkał sam, miał to w nosie, bo nie dość, że czuł
się jak po spotkaniu z czołgiem, to jeszcze nie mógł odespać zarwanej całonocną
imprezą nocy. Za jakie grzechy?! Przetarł dłońmi twarz, chcąc odgonić
zmęczenie, jednak było to trudniejsze, niż mógł się spodziewać.
Osobę,
stojącą po drugiej stronie drzwi wejściowych chyba zmęczyło czekanie, gdyż
zazgrzytał klucz w zamku, a następnie rozległy się kroki. Hoseok podniósł się, z
trudem odplątując ze skotłowanej pościeli, która spadła razem z nim, i, mrużąc
powieki, rozmasowywał bolący zadek, patrząc na otwierające się drzwi sypialni
jednym okiem.
—
Mogłem się tego spodziewać – powiedział znajomy, lekko zachrypnięty i mocno
niezadowolony głos, którego właściciel stał na progu. Obrzucił kierowcę
nieprzychylnym, wręcz zniesmaczonym spojrzeniem, a jego czoło pomarszczyło się
ze zirytowania. – Jak ty wyglądasz?! – warknął szatyn i wszedł do pokoju,
kierując się w stronę dużego, trzydrzwiowego okna, po czym od razu odsunął
rolety, a wtedy jasne światło poraziło zmrużone oczy Hoseoka.
— Mi
też miło cię widzieć – wychrypiał brunet, ukrywając twarz w dłoniach, jednak,
kiedy jego palców dotknęła zimna butelka, odjął je od powiek i spojrzał na
trzymany w dłoni menadżera przedmiot. Chwycił go w swoje i czym prędzej pozbył
się nakrętki, po czym przytknął szyjkę do ust, pijąc łapczywie zimny,
przeźroczysty płyn. Poczuł ulgę, niczym człowiek, który trafił na pustyni na
oazę. Zniesmaczony Taehyung przyglądał się temu z niekłamaną pogardą, krzyżując
ramiona na piersi, po czym, wzdychając głośno, obrócił się na pięcie i ruszył
do kuchni. Kapcie, których sobie użyczył, ślizgały się na jasnych panelach i
płytkach, kiedy szybko przebierał nogami, jednak zachowanie równowagi nie było
dla niego problemem. Musiał wykonywać swoją pracę należycie, a, że czas miał
dzisiaj ograniczony, przejmowanie się trywialnymi rzeczami nie wchodziło w grę.
— Było
tyle nie pić, idioto – zirytowany warknął pod nosem, a wdzięczny Hoseok, który
z laurem zwycięstwa na głowie zakończył nierówną walkę z kołdrą i grawitacją,
podreptał za nim na bosaka, po czym usadowił się na jednym z trzech hokerów,
stojących przy barowym blacie, i przyglądał poczynaniom młodszego. Mimo że
ubrany był tylko w ciemne bokserki, a zwyczajowe zachowanie menadżera obniżyło
temperaturę panującą w apartamencie o kilka stopni, nie czuł zimna. Jeśli już
to cholerne zmęczenie. Taehyung krzątał się, jakby był u siebie, ale starszemu
wcale to nie przeszkadzało. Kiedy na blacie tuż pod jego nosem wylądowała
wysoka szklanka z musującym płynem, spojrzał pytająco na Kima. Jego wzrok w
jednej chwili stał się przytomny i czujny. Menadżer nie planował go zabić,
prawda? Cóż, nie mógł być pewnym niczego, co dotyczyło tego drania. Wolał
dmuchać na zimne. – Elektrolity – powiedział zwięźle szatyn, nie zaszczycając
go ani jednym spojrzeniem. Jak zawsze, wszystko robił automatycznie i
zachowywał się oficjalnie. – A tu masz obiad – dodał, stawiając obok naczynia
miskę z parującym ramenem, a na jej rancie wylądowały bambusowe pałeczki. –
Jedz szybko – mówił, odwrócony plecami do kierowcy. – Za godzinę masz wywiad
dla KMH i
musisz wyglądać jak człowiek – kontynuował, ścierając blat, który i tak lśnił
czystością. Zatrudniona przez niego pani, doskonale wywiązywała się z
powierzonych obowiązków, co niechętnie przyznawał. Nieszczególnie lubił tę
kobietę i szukał pretekstu, by ją zwolnić, wszak często plotkowała na temat
jego podopiecznego z koleżankami, rozsiewając nieprawdziwe informacje, ale nie
złapał jej za rękę, przez co wizja pozbycia się jej, oddalała się szybciej niż
F16 od lądowiska.
Kiedy
odłożył gąbkę, wytarł dłonie w papierowy ręcznik, po czym wrzucił go do kosza i
opuścił pomieszczenie.
—
Dzięki – wycharczał Jung, odprowadzając Taehyunga uważnym spojrzeniem.
Odpowiedziało mu zirytowanie prychnięcie. Wzruszył lekko ramionami, a
następnie, nie biorąc do siebie zachowania młodszego, chwycił za pałeczki i
zaczął jeść. Jego żołądek, zadowolony z pożywienia, wydał z siebie głośny
bulgot, a usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu. Przyjemne ciepło rozlało
się po ciele, wprowadzając go w błogi nastrój, a smak dania przywoływał miłe
wspomnienia dni, spędzonych w wiejskim domku nieżyjącej już babci, osoby,
której zawdzięczał to, gdzie jest, kim się stał i jak szczęśliwe było jego
dzieciństwo. Dojrzała kobieta znaczyła dla niego więcej niż wszystkie
dotychczasowe osiągnięcia i był pewien, że nieprędko znajdzie kogoś, kto obudzi
w jego sercu podobne, jeśli nie silniejsze uczucia. Oczywiście, jak każdy
marzył o cudownej żonie i rodzinie, jednak do tej pory wszystkie spotkania z
przedstawicielkami płci pięknej, kończyły się na szybkim, ale przyjemnym
seksie, a później drogi jego i każdej z dziewcząt rozchodziły się. A to jedna
przypominała sobie nagle, że ma chłopaka, druga, że w następnym tygodniu bierz
ślub, a jeszcze inna twierdziła, że w sumie to woli dziewczyny, ale było jej
bardzo przyjemnie i z chęcią kiedyś by to powtórzyła, toteż przed wyjściem
został obdarowany jej wizytówką. Wbrew pozorom, Hoseok nie przywiązywał dużej
wagi do tych jednorazowych przygód, ale, do cholery!, on też miał uczucia i
nigdy nie chciał być chwilową rozrywką! Może dlatego przez ostatnie kilka
miesięcy stronił od damskiego towarzystwa i nic sobie nie rozbił z zalotów co
piękniejszych kobiet? Owszem, miał swoje potrzeby, jednak praca i osiąganie
zadowalających wyników na tyle go wciągnęły, że nie miał czasu rozmyślać o
związkach. Gazety wielokrotnie nazywały go „najbardziej
pożądanym kawalerem w Korei”, jednak niespecjalnie śpieszył się ze zmianą
stanu cywilnego. Obracał się w typowo męskim towarzystwie, wszak wyścigi od
zawsze uważane były za sport charakterystyczny mężczyznom, toteż z
przedstawicielami swojej płci pracował i spędzał czas na zabawie, piciu,
rozmowach czy grze w siatkówkę, która od dwóch lat była jego wielką pasją.
Oglądał też wszystkie rozgrywki, w których udział brała reprezentacja Korei,
albo inny zespół, jaki akurat go zachwycił i emocjonował się bardziej, niż
Brazylijczycy, oglądający mecze piłki nożnej, a tej szczerze nie znosił.
— Na
łóżku masz ciuchy – rzekł szatyn, kiedy wrócił do kuchni, skupiając na sobie
spojrzenie starszego chłopaka, który akurat chwytał na pałeczki kolejną porcję
makaronu. – Idź wziąć prysznic i ubierz się – zakomenderował tonem nieznoszącym
sprzeciwu, aż miało się wrażenie, że jest głównym dowódcą sił zbrojnych w
czasie wojny. Hoseok nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy wyobraził go sobie w
mundurze. – Za pół godziny wyjeżdżamy – dodał i podszedł do okna. Patrzył z
góry na ludzi niewiele większych od mrówek, reklamy i przejeżdżające samochody.
Natężenie ruchu było tak duże, że aż zastanawiał się, gdzie w sobotę pędzą te
cztero-, dwu-, a nawet ośmiokołowce. Drgnął, gdy usłyszał głos kierowcy, który
wyrwał go z rozmyślań.
—
Musiałeś przychodzić z samego rana? – zapytał, wrzucając brudne naczynia do
zlewu, po czym przetarł zaspaną twarz dłońmi i zmierzwił włosy. Ziewnął
potężnie i przeciągnął się, przez co pod oliwkową skórą uważnie zarysowały się
mięśnie, a zaznaczyć trzeba, że było co podziwiać. Oczywiście, miał na myśli,
że widok szatyna o tak wczesnej porze, był mu nie w smak, ale na kacu
zachowywał się potulniej, toteż ton jego głosu był raczej przyjazny. Jednak
jego pytanie spotkało się z przeszywającym wzrokiem menadżera, a to oznaczało,
że Taehyung jest jak zawsze w złym humorze. J-Hope mentalnie westchnął.
Kim
obrócił się tyłem do okna.
— Jeśli
czternasta to dla ciebie rano, nie chcę wiedzieć, kiedy zaczyna się noc –
warknął, patrząc na zegarek zapięty na lewym nadgarstku. Brwi kierowcy uniosły
się w niemym zdziwieniu, a kiedy sam zwrócił uwagę na zegar wiszący na ścianie,
rozdziawił usta. Poważnie przespał większą część dnia? Nie do wiary! – Mamy na
piętnastą to się pośpiesz – dodał i uśmiechnął się, słysząc szybkie kroki
starszego i patrząc na jego znikającą z kuchni osobę. Miał posłuch u
podopiecznego, co bardzo go cieszyło, toteż obrócił się z powrotem w stronę
okna, by jego radość nie była tak oczywista i zauważalna dla starszego.
Pół
godziny później, kiedy już siedzieli w podstawionej limuzynie, Tae patrzył
przez okno, a Hobi uzupełniał płyny. Ciszę przerywało jedynie dyskretnie
grające w tle radio. Żaden nie odezwał się słowem od momentu opuszczenia
apartamentu bruneta. Jung rzucał co jakiś czas uważne spojrzenia młodszemu, a
kiedy spostrzegł, że profil mężczyzny niesamowicie mu się podoba, ponownie
uniósł naczynie z wodą do ust i pociągnął spory łyk, chcąc schłodzić gorące
myśli.
To
przez kaca.
Na
pewno.
Jednak,
chcąc nie chcąc, musiał sam przed sobą przyznać, że szatyn prezentował się
bardzo dostojnie. Ubrany był w lniane spodnie w kolorze kawy z mlekiem, na
torsie miał zapinaną na cztery duże guziki bordową bluzkę koszulową z dekoltem
w serek i krótkim rękawem, a stopy odziane były w jasne, eleganckie sandały na
grubej podeszwie. Czoło zdobiła nieodłączna biała bandana od Gucci’ego, a w
lewym uchu wisiał długi, sięgający obojczyka kolczyk, zakończony krzyżem. Do
tego na palcach dłoni miał kilka srebrnych obrączek, a na prawym nadgarstku
pobrzękiwała srebrna męska bransoletka. Włosy chłopaka były podzielone na
środku, a mimo bandany, niemal wchodziły mu do oczu, nadając zawadiackiego
wyglądu. Hobi patrzył jak urzeczony na menadżera, nie mogąc wyjść z podziwu dla
jego modowego zmysłu. Nie dość, że sam ubierał się świetnie, to jeszcze dbał,
żeby w szafie Hoseoka znajdowały się ciuchy na wszystkie okazje, a dzisiejszy
zestaw sprawił, że wyglądał jak biznesmen a nie kierowca wyścigowy. Spojrzał po
sobie. Oliwkowa koszula z podwiniętymi do łokci rękawami, spodnie khaki o
prostych nogawkach, czarny pas ze srebrną, owalną sprzączką, pyszniącą się nad
zamkiem, i eleganckie pantofle o lekko zadartych noskach w kolorze prawdziwego
srebra. Stroju dopełniał łańcuszek z nieśmiertelnikiem, który brzęczał przy
każdym ruchu kierowcy, a trzy rozpięte od góry guziki koszuli pozwalały
zobaczyć go w całej okazałości. Kolczyków nie nosił, gdyż jego uszy nie były
przebite, a bransoletki wydawały się zbyt subtelne dla niego, natomiast
Taehyunga zdawały się definiować.
Hoseok
rzucił chłopakowi kolejne szybkie spojrzenie i oto mógł podziwiać smukłą szyję
i lekko zarysowane obojczyki, jak również piękną twarz. Powieki menadżera były
przymknięte, a głowa odchylona, toteż dało się zauważyć urocze znamiona, jedno
na końcu nosa, drugie na prawej dolnej powiece na linii rzęs. Obrazek godny
uwiecznienia, toteż Jung czym prędzej chwycił telefon i zrobił zdjęcie, nim
Taehyung otworzył oczy i wrócił do oglądania widoków za oknem.
Kim
czuł na sobie palące spojrzenie kierowcy, ale udawał niezruszonego, mimo że
wszystko w nim wrzało. Jednak z uporem maniaka wpatrywał się w mijany
krajobraz, nie chcąc zwracać uwagi temu palantowi. Musiałby się przecież do
niego odezwać, a może nawet spojrzeć na tę pociągłą, niestety, przystojną
twarz, a przecież brunet nie zasłużył nawet na jazdę z nim w jednym aucie.
Jeszcze czego, że zaszczyci go spojrzeniem! Mowy nie ma!
Już
dawno nauczył się trzymać emocje na wodzy, toteż jego policzki pozostały blade,
a na twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, podczas gdy wewnątrz aż nim trzepało.
Mimo nienawiści, jaką czuł do Wesołka
siedzącego po skosie do niego, robił za jego matkę, niańkę, siostrę, babkę,
stylistkę i w zasadzie wszelkiego rodzaju pomoc domową. Dbał, żeby Idiota dobrze się
odżywiał, zawsze świetnie wyglądał, aby jego mieszkanie nie przypominało
chlewu, a jego właściciel regularnie chodził do fryzjera, kosmetyczki, na
masaż, basen, siłownię i jogę. Na dodatek nie pozwalał mu się upijać do
nieprzytomności, bo wtedy musiałby robić za tragarza, jednak więcej niż tolerowane
przez Junga maksimum procentów zawsze działało cuda i stwarzało samoistną
okazję do dokuczenia mu, a skutkiem tego był kac, najlepszy przyjaciel Kima,
który nader często dopadał bruneta, ku wielkiej uciesze młodszego.
Taehyung,
czując kolejne palące spojrzenie chłopaka, wzdrygnął się, nie mogąc już dłużej
pozostać jak głaz. Poczuł jak żołądek skręca mu się z obrzydzenia, a z uśpionej
pamięci ulatują przykre wspomnienia, które ukształtowały jego obecny charakter.
Pochylił się do przodu i ukrył twarz w dłoniach, głośno wzdychając. Jung,
widząc niecodzienne zachowanie menadżera, zastygł i rozpoczął wewnętrzną walkę.
Z jednej strony, chciał spytać, co dolega chłopakowi, ale z drugiej wiedział,
że młodszy uraczy go jakimś kąśliwym komentarzem, toteż zagryzł dolną wargę,
przyglądając się szatynowi i myśląc intensywnie.
Chłopak
w bandanie walczył z demonami przeszłości, a kiedy jego przyśpieszony puls
powoli się uspokajał, zacisnął powieki i odetchnął głęboko, prostując się, po
czym oparł głowę o zagłówek i, rzucając ostatnie spojrzenie na krajobraz za
oknem, wsunął na nos przeciwsłoneczne okulary od Dolce & Gabbany.
Jego bladość nie uszła uwadze Junga, który w końcu podjął decyzję.
—
Wszystko w porządku? – zapytał, by następnie wstrzymać oddech, czekając.
Na jego
pytanie, Tae drgnął i spojrzał chłopakowi w oczy, podsunąwszy wcześniej ciemne
oprawki nad brwi, które lekko zmarszczył w zirytowanym grymasie.
—
Czyżbyś się o mnie martwił, Jung? – zapytał i uśmiechnął się krzywo, kiedy
chłopak zarumienił się lekko, a blask jego wesołych oczu przygasł. – Jak
słodko! – dodał, by dolać oliwy do ognia, a kierowca poczerwieniał jakby
bardziej.
—
Skądże znowu – powiedział pretensjonalnym tonem i wyprostował się, biorąc
przykład z szatyna, po czym z szelmowskim uśmiechem dodał: – Mimo że cię nie
cierpię, nie chciałbym, żebyś zemdlał podczas wywiadu, Książę – słysząc
nowe, uwłaczające mu określenie, menadżer zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy
pociemniały, natomiast usta zacisnęły się w wąską kreskę. Hoseok z prawdziwą
przyjemnością obserwował emocje grające na twarzy bez wyrazu, a kiedy
postanowił odbić piłeczkę za wcześniejszą złośliwość młodszego, spojrzał na
swoje długie palce o zadbanych paznokciach, i dopowiedział: – Byłby wstyd na
całą Koreę. Wiesz, jak techniczni lubią plotki i odstępstwa od norm, prawda? –
spytał retorycznie i ponownie spojrzał w ciemne oczy, które ciskały gromy.
Mimowolnie przez jego ciało przebiegł dreszcz, niezwykle przyjemny dreszcz, a
serce przestało przez chwilę bić, natomiast oddech zamarł w płucach.
—
Zawrzyj paszczę, Idioto.
Nawet twój głos mnie wkurza, więc zrób przysługę światu i zamilknij – odparł
grobowym, mocno zachrypniętym głosem mężczyzna, zakładając nogę na nogę.
Bezczelny
typ! Miał chęć złapać go i wyrzucić z pędzącego auta prosto na ulicę! Rany!
Nikt od dawna nie działał mu tak na nerwy jak brunet. Nie dość, że pyskaty, to
jeszcze przystojny, bogaty i podziwiany, posiadał wszystkiego cechy, które były
dla Taehyunga jak czerwona płachta na byka. Oj! Łojenie skóry należało mu się
bardziej niż niejednemu urwisowi.
— Zmuś
mnie – rzekł Hoseok, po czym uniósł prawy kącik ust w kpiącym uśmiechu i czekał
na reakcję młodszego. Widząc jego zaciśnięte szczęki, podskoczył w duchu,
ciesząc się jak dziecko. Potyczki z menadżerem zawsze należały do trudnych, a
wygranie którejś z nich, sprawiało kierowcy niewysłowioną radość i dawało
satysfakcję. Odbieranie szatynowi przysłowiowego lizaka było samo w sobie
wyborną nagrodą za trudy, które musiał znosić, będąc jego podopiecznym i
członkiem DKR.
—
Szkoda na ciebie nawet ściery od podłogi, Jung – odgryzł się i odwzajemnił
krzywy uśmiech, po czym na powrót założył okulary i chwycił w dłoń bordową
teczkę. – Ogarnij się, palancie,
zaraz wysiadamy – dodał, gdy samochód zaczął zwalniać. – I lepiej
przywdziej ten kretyński uśmiech dla tych popaprańców z aparatami – zakończył i
roztrzepał włosy palcami wolnej dłoni, tworząc z nich prawdziwy nieład, przez
co wyglądał bardziej pociągająco, a kiedy rzucił szybkie spojrzenie starszemu,
ten szczerzył się, jak na idiotę przystało.
—
Pasuje? – zapytał brunet, jednak odpowiedziało mu tylko prychnięcie, a, nim
zareagował, drzwi od strony menadżera otworzyły się. Zostało mu tylko ruszyć za
szatynem i rozdawać uśmiechy, autografy oraz robić selfie z fanami, którzy
czekali na niego, oddzieleni od kierowcy zbrojonymi barierkami.
Do jego
uszu docierały krzyki, piski i nawoływania, a on witał się z każdym, gdyż
chciał pokazać, że obecność tych ludzi cieszy go i znaczy dla niego bardzo wiele.
Wsparcie, jakie od nich otrzymywał, było nieocenione. Rzucał co jakiś czas
uważne spojrzenia Taehyungowi, który znajdował się od niego dobre dwa metry,
nieco martwiąc się jego wcześniejszym zachowaniem, a kiedy spostrzegł, że
został on zatrzymany przez jednego z fotografów, zmarszczył brwi. Rozpoznał w
mężczyźnie pracownika Vogue’a.
Przystojny mulat o błękitnych jak niebo latem oczach i ładnie umięśnionym ciele
oraz silnych dłoniach, które pewnie trzymały aparat, robił wrażenie i roztaczał
wokół siebie niesamowitą aurę serdeczności i profesjonalizmu. Wielu chciało z
nim pracować, o czym świadczyły liczne oferty pracy, napływające do niego, a
które zawsze z ujmującym uśmiechem odrzucał. Ów człowiek wielokrotnie
proponował szatynowi pracę modela, ale Kim odmawiał, uśmiechając się czarująco,
ucierając tym samym nosa mężczyźnie, który to samo czynił z potencjalnymi
pracodawcami. Tym razem także się nie zgodził.
Hobi
mimowolnie przypatrywał się przystojnemu mężczyźnie, z którym przyszło mu
pracować i musiał przyznać, że fotograf miał dobre oko, a Tae był niezłą
sztuką. Gdyby nie ten charakter, z chęcią poznałby go ze swoją siostrą i nawet
dał im błogosławieństwo na resztę życia. No ale… Charakterny przystojniak nie
był materiałem na szwagra, toteż brunet od razu porzucił pomysł, który w
momencie ich pierwszego spotkania pojawił się w jego umyśle.
Kiedy
menadżer skończył rozmowę z fotografem i ruszył w stronę budynku, do którego
zmierzali, Hoseok obudził się z letargu, a rwetes na nowo dotarł do jego uszu.
Skupiony podziwianiem szatyna, wyłączył wszystkie zmysły poza wzrokiem, dlatego
wszechobecny hałas dotarł do jego bębenków ze zdwojoną siłą, powodując
natychmiastowo silny ból głowy. Nawoływany przez ochroniarzy, pożegnał się z
tłumem, który skandował jego imię bez ustanku, wywołując tym na jego ustach
szeroki uśmiech. Pomachał fanom, co wzbudziło kolejne piski i krzyki, a nawet
miłosne wyznania od obu płci. Brunet mimowolnie się zarumienił.
Był już
niemal przy wejściu, kiedy postanowił zadrzeć głowę i spojrzeć na wielki
budynek. Szklana budowla o dwudziestu piętrach mieściła się w samym sercu
Seulu, mieszcząc w sobie kilkanaście firm, pism, rozgłośni radiowych, a nawet
kilka restauracji. Miejsce, do którego zmierzali, znajdowało się na piętnastym
piętrze, co oznaczało kilka minut w towarzystwie naburmuszonego Bandaniarza,
który w tym momencie rozdawał uśmiechy ochroniarzom i recepcjonistce, co Hoseok
widział przez szklane ściany. Westchnął przeciągle, a kiedy już miał minąć
automatyczne drzwi, obrócił się do nich plecami i pomachał do fanów, których
krzyk jeszcze długo rozbrzmiewał w jego uszach. Mimowolnie na jego ustach
zagościł kolejny uśmiech, bo wiedział, że był kochany przez wielu ludzi i że
jego praca ma dla nich znaczenie. Szkoda, że Złośnik-Maruda nie
potrafił wykrzesać z siebie w stosunku do niego cieplejszych uczuć… Ponownie
westchnął, przekraczając próg. Chłód, panujący w pomieszczeniu, kontrastował z
temperaturą na zewnątrz, toteż dostał gęsiej skórki i mimowolnie zadrżał.
Przywitał się z kilkoma osobami, które go rozpoznały i pomógł jakiejś kobiecie
zebrać rozsypane dokumenty, która dziękowała mu kilkakrotnie, kłaniając się
nisko i pesząc go tym niezmiernie. Kim tymczasem czekał przy ladzie, opierając
o jej blat lewy łokieć, i mierzył swojego podopiecznego wściekłym spojrzeniem
ciemnych oczu, ukrytych za czarnymi szkłami. Recepcjonistka o farbowanych na
blond włosach, której zaanonsował cel przybycia, trzymała przy lewym uchu
słuchawkę telefonu i mówiła coś ściszonym głosem, co chwilę kiwając głową,
toteż na usta obserwującego ją bruneta wypłynął delikatny uśmiech. Kiedy
zatrzymał się przy ladzie, dziewczyna odłożyła słuchawkę na widełki i
promiennie uśmiechnęła do obu mężczyzn.
—
Proszę usiąść na tamtych fotelach – wskazała skórzane, bordowe siedzenia,
stojące nieopodal drzwi do wind. – Prezes zaraz po panów przyjdzie. – Hoseok
już chciał podziękować dziewczynie, ale uprzedził go współpracownik. Mimowolnie
przewrócił oczami.
— Nie
ma takiej potrzeby. Możemy sami trafić na miejsce – rzekł Taehyung, a
dziewczyna lekko się zarumieniła, widząc przystojną twarz i łowiąc uszami
zmysłowy, lekko zachrypnięty głos menadżera. Słyszała pogłoski o jego urodzie,
ale to, co mogła podziwiać teraz, gdy zdjął okulary i założył ich zausznik
między guziki koszuli, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Piękne,
duże, ciemne oczy, otoczone krótkimi, gęstymi rzęsami, urzekający uśmiech i
drobna twarz, a do tego przydługie włosy i bandana. Musiała przyznać, że był
piękniejszy od niejednej kobiety, toteż, pod wpływem jego spojrzenia, jej nogi
zrobiły się jak z waty. Czym prędzej, usiłując ukryć rumiane policzki za
jasnymi włosami, chwyciła słuchawkę i wybrała numer prezesa KMH, mówiąc doń
ściszonym głosem. Obserwujący całą sytuację Hoseok, nie mógł uwierzyć. To znów
się działo! Urodziwa twarz i wszystkie kobiety padały do nóg Kima!
Niewyobrażalne, jak łatwo można kogoś zbajerować ładnym uśmiechem.
J-Hope przyglądał
się menadżerowi, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu. Naprawdę nie mieściło mu się
to w głowie!
— Pan
Satoori zaprasza – powiedziała, unosząc głowę i jednocześnie odkładając
słuchawkę stacjonarnego telefonu na miejsce. Hoseok drgnął i przeniósł spojrzenie
z Kima na nią, natomiast Tae błysnął zębami w uśmiechu, od którego blondynce
zmiękły kolana – zachwiała się, co nie uszło uwadze spostrzegawczego bruneta. Westchnął
z rezygnacją.
—
Dziękujemy, złotko – odparł szatyn i
już miał odejść od lady, kiedy zatrzymał go głos dziewczyny.
— To
będzie piętnaste piętro – powiedziała, rumieniąc się niemiłosiernie. Mimo że
obaj znali kondygnację, na której mieściło się biuro gazety, wiadomym było,
dlaczego recepcjonistka ponownie się odezwała – jak każda naiwna, marzyła o
chwili uwagi ze strony przystojnego menadżera. I tym razem jej nie zawiódł –
ponownie uśmiechnął się i podziękował, a na odchodne puścił do niej oczko, na
co omal nie zemdlała. Hoseok pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym skinął
blondynce, jednak – wodząc spojrzeniem za menadżerem – nie zwróciła uwagi na
sławnego kierowcę, który westchnął zrezygnowany.
Kiedy
Taehyung chciał, potrafił być niezwykle ujmujący, jednak Junga strasznie to
wkurzało. Nie, nie chodziło o to, żeby traktował go tak jak dziewczynę przed
chwilą, jednak mógłby chociaż zwracać się do niego po imieniu, byłoby miło,
serio. Przecież doskonale wiedział jak ma na nazwisko i w ten sposób wołali na
niego nowo poznani, ewentualnie szychy, do których również nie zwracał się
imieniem. Naprawdę nie rozumiał tej bipolarności Kima i czuł się skołowany,
wiedząc, że ma on maskę na każdą okazję, a nawet dla każdej osoby. Nie wiedzieć
czemu, na myśl przyszła mu książka, o której ostatnio zrobiło się bardzo
głośno. „Pięćdziesiąt
twarzy Greya” wydawało się idealnie opisywać zmienne nastroje młodszego,
jednak, kiedy Hobi przypomniał sobie o zabawach, które lubił miliarder,
mimowolnie parsknął. Jakoś nie wyobrażał sobie Taehyunga z pejczem i zatyczkami
analnymi w „Czerwonym
Pokoju Bólu”. Ale kto go tam wie?
Głupi
uśmieszek nie schodził mu z ust do chwili, aż „nowy Grey” odezwał się.
— Rusz
siedzenie – usłyszał syk szatyna i westchnął. Wrócił stary, „dobry” Taehyung,
któremu życzył bliskiego spotkania z drzwiami windy, a które właśnie stanęły
otworem. Normalnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Niesamowite!
Zawarł pakt z diabłem czy jak?!
Kierowca,
wyrzucając z głowy obraz sadystycznego Tae, posłusznie wszedł za nim do
wehikułu, po czym oparł się plecami o jedną ze ścian. Wyszło na to, że stali
naprzeciwko siebie, ale ich spojrzenia błądziły po całym pomieszczeniu, byle
nie spotkać oczu tego drugiego. Ręce Kima skrzyżowane były na klatce
piersiowej, a głowę opuścił, przyglądając się bardzo ciekawym wzorkom na
podłodze windy. Brwi miał zmarszczone, co oznaczało, że myśli nad czymś intensywnie,
a przynajmniej do takich wniosków doszedł Hoseok, który co jakiś czas na niego
spoglądał.
— Zrób
tak – brunet drgnął, słysząc zachrypnięty głos sąsiada – żeby odpowiedzi były
wymijające, ale zgodne z prawdą. – Uniósł głowę. Menadżer przyglądał mu się
uważnie, marszcząc brwi. – Potrafisz, prawda, Jung? – zapytał i uśmiechnął się
zadziornie. W Hoseoku w momencie zawrzało. Ten człowiek bez wątpienia byłby w
stanie wyprowadzić z równowagi świętego!
— Masz
mnie za idiotę?! – zapytał, a ton jego głosu był złowieszczy. Tae jedynie
zadarł wyżej głowę, rzucając wyzwanie kierowcy, po czym ukazał swój prostokątny
uśmiech – wymuszony, co prawda, ale zawsze jakiś – po czym zmrużył oczy i
skinął głową.
Po co
pytałem? – zastanawiał się J-Hope, robiąc buzię w ciup.
— A
czego się spodziewać po kimś twojego pokroju? – odparł, by dolać oliwy do
ognia. Palce Junga zacisnęły się w pięści, knykcie mu zbielały, natomiast żyły
na rękach wyostrzyły się na tyle, że zarysowały się na materiale koszuli, w
którą był ubrany. Wziął głęboki wdech by się uspokoić, przymknął powieki i
policzył do dziesięciu.
— Nie
jesteś wart moich nerwów, Bandaniarzu –
odrzekł, otwierając oczy i miażdżąc młodszego spojrzeniem. – I uważaj, też
potrafię kąsać – na jego uwagę, prawa brew chłopaka powędrowała w górę. –
Dotkliwie – dopowiedział i w tym momencie winda zatrzymała się, a chwilę
później drzwi stanęły otworem. Dwóch mężczyzn mierzyło się wrogimi
spojrzeniami, dopóki nie usłyszeli:
—
Witajcie, moi mili! – jak na komendę zwrócili głowy w stronę korytarza, a ich
twarze zmieniły grymas złości na neutralny.
Spostrzegli,
idącego w ich kierunku, wysokiego, przystojnego Japończyka, prezesa KMH, a zarazem
świetnego dziennikarza, co było wiadome wszystkim, którzy pracowali w branży,
albo którymi aktualnie się ona interesowała.
Pomimo
skończenia pięćdziesiątki, jego włosy wciąż były gęste i niemal czarne, mimo
to, dało się zauważyć kilka siwych pasm, które dodawały mu powagi. Miał
pociągłą, szczupłą twarz, duże, czarne jak dwa węgliki oczy, okolone ciemnymi
gęstymi rzęsami, orli nos i wąskie usta, a jego skóra była śniada. Mierzył
kilka centymetrów więcej od przybyłych, toteż pewnym było, że będzie nad nimi
górował. Jego szczupłe ciało odziane zostało w czarne spodnie od garnituru i
błękitną koszulę z długimi rękawami, której dół wsunięty był za pasek spodni;
nie miał ani muchy, ani krawata, przez co prezentował się mniej sztywno, niż
wskazywać by mogła jego pozycja w firmie, ale wciąż dostojnie i elegancko.
Roztaczał wokół siebie swoistą aurę, w której dominowała siła charakteru,
przyjacielskość i władczość, ale także stanowczość.
Kierowca
i menadżer ramię w ramię opuścili windę, po czym ukłonili się Japończykowi, a
on odpowiedział tym samym, by następnie uścisnąć dłoń każdego z osobna. Jego
białe zęby świetnie prezentowały się w delikatnym, przyjaznym uśmiechu, który
sprawiał, że nie myślało się o nim jak o najważniejszej osobie na piętnastym
piętrze. Nic bardziej mylnego. Swoim zachowaniem badał grunt pod przyszłą
rozmowę i sprawdzał, na ile może sobie pozwolić podczas konwersacji.
Był
człowiekiem obdarzonym szóstym zmysłem i bezbłędnie wyczuwał, na jakie pytania
dany gość będzie w stanie odpowiedzieć i na ile procent powie prawdę.
—
Zapraszam – powiedział, wskazując kremowe drzwi na końcu korytarza. Przybyli
posłusznie ruszyli za nim, szybko przebierając nogami i ciekawie rozglądając
się po siedzibie, którą mieli okazję już kilka razy odwiedzić. Zauważyli sporo
zmian od ostatniej bytności; było więcej przestrzeni i światła, na biurkach
pracowników – ich ilość uległa znaczącej redukcji – walało się mniej papierów,
niż ostatnio, a automat do kawy zastąpiony został przez kącik barowy, za
którego ladą stała baristka z prawdziwego zdarzenia, ubrana w bordowy uniform i
białą koszulę z długimi rękawami. Naprawdę wiele się zmieniło. Na plus,
oczywiście.
Dotarli
do drzwi, które Satoori otworzył na oścież, puszczając gości przodem. Utrzymane
w tonacji jasnej zieleni ściany, dawały odczucie, że łąka pełna kwiatów, jest
tuż za rogiem, a nie piętnaście kilometrów za miastem, natomiast ciemne meble
nadawały wnętrzu elegancji i sprawiały, że całość prezentowała się luksusowo i
klasycznie, jednak nie sztywno. Można się było czuć prawie jak w domu.
Brakowało tylko wygodnej, rozkładanej sofy, która z pewnością nie zmieściłaby się
na tym ograniczonym metrażu oraz kominka, w którym zimą wesoło trzaskałby
ogień.
— Czego
się panowie napiją? – zapytał, kiedy goście zajęli skórzane fotele, które im
wskazał, a sam zasiadł za biurkiem. – Ja osobiście cierpię na niedobór kofeiny
– dodał i uśmiechnął się, sięgając po słuchawkę, leżącą na widełkach telefonu.
—
Poproszę wodę z cytryną – odparł Taehyung, przeczesując palcami swoje
przydługie włosy. Rozglądał się po wnętrzu z zaciekawieniem. Jego wzrok co rusz
padał na liczne obrazy zdobiące ściany pomieszczenia. Niemal każdy z nich
przedstawiał luksusowy samochód w edycji limitowanej, albo super szybki
motocykl, będący najlepiej prezentującą się maszyną nowej generacji w swojej
klasie. Tylko prawdziwy koneser mógł docenić ich piękno.
Hoseok
również poprosił o wodę z cytryną, podziwiając wystrój gabinetu. Nim poznał
redaktora naczelnego KMH, myślał, że to
człowiek sztywny i nieprzystępny, jednak mężczyzna pozytywnie zaskoczył go już
przy pierwszej rozmowie. Okazał się miły, dowcipny, szczery, błyskotliwy i
niezwykle taktowny, a komplement, którym obdarzył kierowcę, na długo zapadł w
pamięci chłopaka.
„Brawura
i rozsądek rzadko idą ze sobą w parze, jednak u ciebie żyją w symbiozie godnej
pozazdroszczenia. Nie strać tego blasku, który tli się w twoich oczach i,
marząc, sięgaj dalej, niż inni są w stanie rzucić okiem. Jesteś skazany na
sukces, wielki sukces, chłopcze” – tak mądrych i miłych słów nie
usłyszał nawet od Namjoona, a, jako że powiedział je jego wielki autorytet,
naprawdę wziął je sobie do serca. Jeszcze będąc dzieckiem, wydawał swoje
kieszonkowe na coraz to nowe numery KMH, a każdy z
nich czytał z wypiekami na twarzy. Babcia wielokrotnie podkreślała, chwaląc się
sąsiadkom, że jej Hoseok zna się lepiej na budowie silnika, niż gotowaniu
makaronu, ale dzięki temu jej wiekowe auto zipało bardziej, niż wskazywać by
mogła jego metryka.
W
oczekiwaniu na napoje, rozpoczęli niezobowiązującą pogawędkę o wszystkim i
niczym, a kiedy przybyła baristka z tacą, ucichli. Gdy drzwi zamknęły się za
dziewczyną, dziennikarz zabrał głos.
—
Przejdźmy do konkretów, panowie – zaproponował, na co kierowca i menadżer
skinęli z aprobatą. Początkowe pytania były z listy tych zawodowych, toteż
odpowiedzi zdawały się wyczerpujące i dość oczywiste, jednak – ubarwione przez
niesłabnące poczucie humoru Hoseoka – naprawdę interesujące. A dorzucający
swoje trzy grosze Taehyung, podawał rzetelne informacje, ważne dla każdego
kibica. Satoori musiał przyznać, że wywiady z tą dwójką zawsze były świetne, a
milionowy nakład rozchodził się jak świeże bułeczki w samej tylko Korei. O
innych państwach nie wspominał, gdyż ilość sprzedawanych egzemplarzy zawsze
przyprawiała o zawrót głowy samego starego wyjadacza.
— A
teraz, Hoseok, zdradź mi, masz kogoś? – zapytał dziennikarz wprost i uważnie
przyjrzał się kierowcy.
Brunet
niespokojnie poruszył się w fotelu, czując spływający po plecach zimny pot.
Takie pytania zawsze go stresowały, jednak profesjonalizm nie pozwolił mu
pokazać tego po sobie. Uśmiechnął się delikatnie, splatając palce dłoni przed
sobą i odrzucił głowę do tyłu, pozbywając się grzywki, która weszła mu do oczu.
Czuł na sobie palące spojrzenie menadżera i w duchu przeklinał te jego żyletki.
Mógłby czasem spojrzeć na podopiecznego łaskawszym okiem. To nie bolało, serio.
— Nie –
odparł.
— I
tyle? – dociekał Japończyk, unosząc brwi w geście zdziwienia, a kiedy Jung
skinął twierdząco, nie mógł wyjść z podziwu.
— Czy
to ma coś wspólnego z wewnętrznym zarządzeniem Kima? – spytał szatyna, który
spojrzał na niego nieprzychylnie.
— Mówi
pan o Namjoonie? – chciał się upewnić, a kiedy prezes potwierdził lekkim
kiwnięciem głowy, Tae uśmiechnął się krzywo. – Szef nigdy nie zabraniał swoim
pracownikom posiadania drugiej połówki. Często sam zachęca, byśmy na rauty
przychodzili z osobami towarzyszącymi, jednak, po co niepotrzebnie wzbudzać
sensację, kiedy ona nie istnieje? – zakończył retorycznie.
— Czyli
ty też jesteś singlem?
—
Dokładnie. Związki są… – zastanowił się chwilę, spoglądając w sufit – nieco
kłopotliwe i mocno przereklamowane – zakończył i zamilkł. Wszyscy trzej trwali
przez kilka sekund w ciszy, aż dziennikarz uśmiechnął się i zaczął pytać o inne
prywatne rzeczy, jednak zarówno menadżer, jak i kierowca, nie chcieli udzielać
na nie odpowiedzi, twierdząc, że to zbyt osobiste. By nie zrazić do siebie tych
dwóch sław, Satoori ponownie wszedł w temat wyścigów. Później zawitał do nich
fotograf, toteż musieli się nieźle napracować, żeby zdjęcia do artykułu były
jedyne w swoim rodzaju.
Ich
wywiad trwał prawie cztery godziny, z czego sama sesja zdjęciowa zajęła ponad dwie.
W tym czasie Japończyk wypił trzy kawy, a członkowie DKR kilkakrotnie sięgali po lemoniadę i rogaliki nadziewane białym
serem, by uspokoić spragnione posiłku żołądki.
— No
dobrze. – Satoori klasnął w dłonie. – To zapraszam was teraz na obiad – po
części oficjalnej, pozwolił sobie przejść na mniej formalny grunt. – Na co
macie ochotę?
— Panie
Satoori – Taehyung wstał z fotela – bardzo dziękujemy, ale mamy przed sobą
jeszcze kilka spraw do załatwienia, toteż, może innym razem? – Hoseok patrzył
na niego z niemym pytaniem, jednak Kim zupełnie go ignorował. Kierowca nie
wiedział o innych zobowiązaniach, ale posłusznie milczał i synchronicznie
ukłonił się wydawcy, po czym uścisnął mu rękę. W trójkę ruszyli do wind. Kiedy,
po wylewnych podziękowaniach ze strony Japończyka, za dwójką z nich zamknęły
się jej drzwi, szatyn sięgnął po telefon i przyłożył go do ucha, w dalszym
ciągu ignorując starszego chłopaka, po czym powiedział: – Podstaw samochód – i rozłączył
się. Nigdy nie był wylewny, ale to już lekka przesada. Brwi Hoseoka zmarszczyły
się w grymasie niezadowolenia. Gdyby on został potraktowany tak obcesowo,
powiedziałby Kimowi, żeby gonił za marchewką i ugryzł się w nos, czyli wracał
pieszo.
Suga, ich
kierowca, w DKR
był w zasadzie człowiekiem od wszystkiego. Trzeba było iść do banku? Nie ma
problemu! Nowa koszula dla szefa? Czemu nie. Odebrać czyjeś dziecko ze szkoły,
przedszkola czy korepetycji? To też załatwiał bez mrugnięcia okiem. Małomówny,
kulturalny i opanowany Koreańczyk dał się lubić, mimo swojego chmurnego
charakteru. Nieprzyjemny bywał tylko wtedy, kiedy się nie wyspał, co zdarzało
się naprawdę rzadko, gdyż wykorzystywał każdą okazję do drzemki – z pewnością,
w oczekiwaniu na koniec wywiadu, smacznie chrapał na przednim siedzeniu. Chyba,
że Namjoon poprosił go o załatwienie jakichś spraw na mieście, a szefowi nie
umiał odmówić. W zasadzie to nikomu nie potrafił.
Mężczyzna
był starszy od obu pasażerów i wyróżniał się nietuzinkowymi kolorami włosów,
które co rusz serwował sobie w wolnej chwili. Na ten moment jego czupryna była
lazurowa, co ładnie kontrastowało z jego ciemnymi, wąskimi oczami i chłopięcą
buźką. Drobną budowę ciała i niski wzrost nadrabiał ciętym językiem,
zarezerwowanym dla tych, którzy szczególnie zaszli mu za skórę. Czasami
wystarczyło, że zgromił delikwenta wzrokiem, a ten wręcz malał w oczach.
Kiedy
opuścili szklany budynek, ponownie uderzył w nich hałas. Fani, mimo upału,
wciąż okupowali barierki ochronne i głośno powitali wychodzących. Hoseok z
uśmiechem machał do tłumu, a Taehyung – po założeniu przeciwsłonecznych
okularów – po prostu ruszył przed siebie, uprzednio wsuwając dłonie w kieszenie
spodni. Tylne drzwi samochodu otworzył mu jeden z ochroniarzy, któremu skinął,
dziękując, po czym zapadł się w wygodne skórzane siedzenie i oparł głowę o
zagłówek. Przymknął oczy, czekając na kierowcę, a kiedy zamknęły się za nim
drzwi, Suga ruszył przed siebie. Doskonale wiedział, gdzie ma jechać, więc o
nic nie pytał. Ostrożnie, ale pewnie, mknął seulskimi ulicami, kierując się na
osiedle, na którym mieszkał brunet. Był dobrym, opanowanym kierowcą i z
pewnością, gdyby ktoś ich gonił, nie byliby w stanie uciec dzięki jego
zdolnościom, ale, skoro jakoś umykali fanom Junga, można było powiedzieć, że
rozwijana przez chłopaka o lazurowych włosach prędkość, jest wystarczająca.
Polecenie
menadżera nieco go zdziwiło, jednak nie oponował. On tylko wykonywał to, co do
niego należało, a, że Namjoon nic nie mówił odnośnie chęci spotkania z
Hoseokiem, nie widział powodu do nieposłuszeństwa. Podkręcił głośność radia i
zatopił się we własnych myślach, nie poświęcając ani jednej z nich, siedzącej z
tyłu dwójce i ich obopólnej nienawiści.
Jechali
w milczeniu. Ciszę przerywały jedynie głosy piosenkarzy i piosenkarek, których
z wielką starannością zapowiadał spiker. Taehyung w skupieniu przeglądał swój
elektroniczny dziennik, a Hoseok patrzył na niego uważnie, co jakiś czas mrużąc
brwi, albo cicho wzdychając.
— Co
takiego mamy do zrobienia? – zapytał w końcu, nie mogąc znieść niepewności.
Strasznie irytowało go, że Kim nie informuje go o swoich obowiązkach i
poczynaniach. Żeby chociaż Namjoon był nieco bardziej wygadany…
— Ty
nic, ja sporo – odparł szatyn, nawet nie zaszczycając sąsiada spojrzeniem.
Przesuwał po ekranie palcem z taką delikatnością, że można by uznać, iż trzyma
w dłoniach ukochaną, a nie sprzęt elektroniczny. Ponownie zapadła cisza, która
aż dzwoniła w uszach kierowcy. Wiedział, że wypytywaniem nic nie wskóra, więc
milczał, zaciskając usta w wąską linię. Miał nadzieję, że w swoim czasie dowie
się wszystkiego o dzisiejszych zobowiązaniach Bandaniarza.
~~~*~~~
Dwadzieścia
stron i 5656 słów, czyli całkiem sporo, ale po takiej przerwie bardzo chciałam Was
rozpieścić. Mam nadzieję, że mi się udało ;). No i że Wam się podobało, a pod
rozdziałem posypią się komentarze z Waszymi odczuciami, spostrzeżeniami, a
nawet propozycjami. Podzielcie się ze mną tym, co chcielibyście przeczytać.
Wcale nie muszę się sztywno trzymać stworzonego wcześniej scenariusza ;).
Wprowadzanie zmian i utrudnianie życia bohaterom też jest fajne ;).
Proszę,
wypiszcie wszystkie błędy, jakie tylko wypatrzycie – pomimo uciążliwego i
długotrwałego betowania, mogłam nie zauważyć jakiegoś potknięcia, toteż proszę
o pomoc i z góry za nią dziękuję ;).
Nie mam
pojęcia, kiedy pojawi się drugi epizod, ale zapewniam Was, że będzie,
cierpliwości, Kochani ;). W tej chwili pracuję nad nową częścią „Kidnappingu” i prologiem „Hwaranga zazdrości”. Liczę, że nie rozczarujecie się
tym, co zaplanowałam, a nawet, jeśli Wasz ulubiony bohater/aktor jest tym złym,
wybaczycie mi. Ktoś musi być negatywną postacią w tej historii, prawda?
A tak w
ogóle, ostatnio totalnie wsiąknęłam w dramy BL. Całym sercem kocham aktualnie
wychodzące History 3: Trapped. Matko!
Ile tam się dzieje! Równolegle oglądam Advance
Bravely. Główni bohaterowie są tak śliczni, że za każdym razem, kiedy ich
widzę, miękną mi kolana. Coś cudownego ♥♥♥! Chociaż nie, poprawka, jeden jest
śliczny i uroczy, a drugi – niesamowicie przystojny i męski. Żałuję jedynie, że
nie ma między nimi żadnych pocałunków, ale obydwaj aktorzy grają raczej w
romansach, BL to chyba jakaś odskocznia, albo najzwyczajniej w świecie idealnie
nadawali się do odtworzenia Xia Yao i Yuan Zonga (zgadzam się!) W każdym razie
polecam! Tak samo jak pozostałe History, a
szczególnie Crossing the line – moja ulubiona
na równi z Trapped.
I to
chyba wsio ode mnie. Trzymajta się tam!
Wasza R♥
PS
Planowałam rozdział dodać wczoraj, jednak nie zdążyłam go dopracować :(
A oto miły akcent na zakończenie:
History 3: Trapped |
History 2: Crossing the line |
Advance Bravely |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz