2019/05/19

First - Szkoda szmaty


Hejoszki Roboszki!



R przybywa z nowym rozdziałem DNW! Mam nadzieję, że się Wam spodoba i że ktokolwiek tutaj czyta. Proszę, ujawnijcie się, a będzie mi niezmiernie miło.
Coby nie przedłużać, dedykuję epizod wszystkim Czytelnikom i zachęcam do komentowania :).






~~~*~~~



Kiedy obudził go natarczywy dźwięk dzwonka, jęknął przeciągle i ciężko przełknął, by nawilżyć suche gardło. Gwałtownie obrócił się w lewo, zaliczając spotkanie z podłogą, toteż jego jęk bólu stał się nieznośnie wysoki i długi, a brwi zmarszczył w grymasie niezadowolenia. Huk, jaki temu towarzyszył, obudziłby zmarłego, jednak, jako że mieszkał sam, miał to w nosie, bo nie dość, że czuł się jak po spotkaniu z czołgiem, to jeszcze nie mógł odespać zarwanej całonocną imprezą nocy. Za jakie grzechy?! Przetarł dłońmi twarz, chcąc odgonić zmęczenie, jednak było to trudniejsze, niż mógł się spodziewać.
Osobę, stojącą po drugiej stronie drzwi wejściowych chyba zmęczyło czekanie, gdyż zazgrzytał klucz w zamku, a następnie rozległy się kroki. Hoseok podniósł się, z trudem odplątując ze skotłowanej pościeli, która spadła razem z nim, i, mrużąc powieki, rozmasowywał bolący zadek, patrząc na otwierające się drzwi sypialni jednym okiem.
— Mogłem się tego spodziewać – powiedział znajomy, lekko zachrypnięty i mocno niezadowolony głos, którego właściciel stał na progu. Obrzucił kierowcę nieprzychylnym, wręcz zniesmaczonym spojrzeniem, a jego czoło pomarszczyło się ze zirytowania. – Jak ty wyglądasz?! – warknął szatyn i wszedł do pokoju, kierując się w stronę dużego, trzydrzwiowego okna, po czym od razu odsunął rolety, a wtedy jasne światło poraziło zmrużone oczy Hoseoka.
— Mi też miło cię widzieć – wychrypiał brunet, ukrywając twarz w dłoniach, jednak, kiedy jego palców dotknęła zimna butelka, odjął je od powiek i spojrzał na trzymany w dłoni menadżera przedmiot. Chwycił go w swoje i czym prędzej pozbył się nakrętki, po czym przytknął szyjkę do ust, pijąc łapczywie zimny, przeźroczysty płyn. Poczuł ulgę, niczym człowiek, który trafił na pustyni na oazę. Zniesmaczony Taehyung przyglądał się temu z niekłamaną pogardą, krzyżując ramiona na piersi, po czym, wzdychając głośno, obrócił się na pięcie i ruszył do kuchni. Kapcie, których sobie użyczył, ślizgały się na jasnych panelach i płytkach, kiedy szybko przebierał nogami, jednak zachowanie równowagi nie było dla niego problemem. Musiał wykonywać swoją pracę należycie, a, że czas miał dzisiaj ograniczony, przejmowanie się trywialnymi rzeczami nie wchodziło w grę.
— Było tyle nie pić, idioto – zirytowany warknął pod nosem, a wdzięczny Hoseok, który z laurem zwycięstwa na głowie zakończył nierówną walkę z kołdrą i grawitacją, podreptał za nim na bosaka, po czym usadowił się na jednym z trzech hokerów, stojących przy barowym blacie, i przyglądał poczynaniom młodszego. Mimo że ubrany był tylko w ciemne bokserki, a zwyczajowe zachowanie menadżera obniżyło temperaturę panującą w apartamencie o kilka stopni, nie czuł zimna. Jeśli już to cholerne zmęczenie. Taehyung krzątał się, jakby był u siebie, ale starszemu wcale to nie przeszkadzało. Kiedy na blacie tuż pod jego nosem wylądowała wysoka szklanka z musującym płynem, spojrzał pytająco na Kima. Jego wzrok w jednej chwili stał się przytomny i czujny. Menadżer nie planował go zabić, prawda? Cóż, nie mógł być pewnym niczego, co dotyczyło tego drania. Wolał dmuchać na zimne. – Elektrolity – powiedział zwięźle szatyn, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Jak zawsze, wszystko robił automatycznie i zachowywał się oficjalnie. – A tu masz obiad – dodał, stawiając obok naczynia miskę z parującym ramenem, a na jej rancie wylądowały bambusowe pałeczki. – Jedz szybko – mówił, odwrócony plecami do kierowcy. – Za godzinę masz wywiad dla KMH i musisz wyglądać jak człowiek – kontynuował, ścierając blat, który i tak lśnił czystością. Zatrudniona przez niego pani, doskonale wywiązywała się z powierzonych obowiązków, co niechętnie przyznawał. Nieszczególnie lubił tę kobietę i szukał pretekstu, by ją zwolnić, wszak często plotkowała na temat jego podopiecznego z koleżankami, rozsiewając nieprawdziwe informacje, ale nie złapał jej za rękę, przez co wizja pozbycia się jej, oddalała się szybciej niż F16 od lądowiska.
Kiedy odłożył gąbkę, wytarł dłonie w papierowy ręcznik, po czym wrzucił go do kosza i opuścił pomieszczenie.
— Dzięki – wycharczał Jung, odprowadzając Taehyunga uważnym spojrzeniem. Odpowiedziało mu zirytowanie prychnięcie. Wzruszył lekko ramionami, a następnie, nie biorąc do siebie zachowania młodszego, chwycił za pałeczki i zaczął jeść. Jego żołądek, zadowolony z pożywienia, wydał z siebie głośny bulgot, a usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu. Przyjemne ciepło rozlało się po ciele, wprowadzając go w błogi nastrój, a smak dania przywoływał miłe wspomnienia dni, spędzonych w wiejskim domku nieżyjącej już babci, osoby, której zawdzięczał to, gdzie jest, kim się stał i jak szczęśliwe było jego dzieciństwo. Dojrzała kobieta znaczyła dla niego więcej niż wszystkie dotychczasowe osiągnięcia i był pewien, że nieprędko znajdzie kogoś, kto obudzi w jego sercu podobne, jeśli nie silniejsze uczucia. Oczywiście, jak każdy marzył o cudownej żonie i rodzinie, jednak do tej pory wszystkie spotkania z przedstawicielkami płci pięknej, kończyły się na szybkim, ale przyjemnym seksie, a później drogi jego i każdej z dziewcząt rozchodziły się. A to jedna przypominała sobie nagle, że ma chłopaka, druga, że w następnym tygodniu bierz ślub, a jeszcze inna twierdziła, że w sumie to woli dziewczyny, ale było jej bardzo przyjemnie i z chęcią kiedyś by to powtórzyła, toteż przed wyjściem został obdarowany jej wizytówką. Wbrew pozorom, Hoseok nie przywiązywał dużej wagi do tych jednorazowych przygód, ale, do cholery!, on też miał uczucia i nigdy nie chciał być chwilową rozrywką! Może dlatego przez ostatnie kilka miesięcy stronił od damskiego towarzystwa i nic sobie nie rozbił z zalotów co piękniejszych kobiet? Owszem, miał swoje potrzeby, jednak praca i osiąganie zadowalających wyników na tyle go wciągnęły, że nie miał czasu rozmyślać o związkach. Gazety wielokrotnie nazywały go „najbardziej pożądanym kawalerem w Korei”, jednak niespecjalnie śpieszył się ze zmianą stanu cywilnego. Obracał się w typowo męskim towarzystwie, wszak wyścigi od zawsze uważane były za sport charakterystyczny mężczyznom, toteż z przedstawicielami swojej płci pracował i spędzał czas na zabawie, piciu, rozmowach czy grze w siatkówkę, która od dwóch lat była jego wielką pasją. Oglądał też wszystkie rozgrywki, w których udział brała reprezentacja Korei, albo inny zespół, jaki akurat go zachwycił i emocjonował się bardziej, niż Brazylijczycy, oglądający mecze piłki nożnej, a tej szczerze nie znosił.
— Na łóżku masz ciuchy – rzekł szatyn, kiedy wrócił do kuchni, skupiając na sobie spojrzenie starszego chłopaka, który akurat chwytał na pałeczki kolejną porcję makaronu. – Idź wziąć prysznic i ubierz się – zakomenderował tonem nieznoszącym sprzeciwu, aż miało się wrażenie, że jest głównym dowódcą sił zbrojnych w czasie wojny. Hoseok nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy wyobraził go sobie w mundurze. – Za pół godziny wyjeżdżamy – dodał i podszedł do okna. Patrzył z góry na ludzi niewiele większych od mrówek, reklamy i przejeżdżające samochody. Natężenie ruchu było tak duże, że aż zastanawiał się, gdzie w sobotę pędzą te cztero-, dwu-, a nawet ośmiokołowce. Drgnął, gdy usłyszał głos kierowcy, który wyrwał go z rozmyślań.
— Musiałeś przychodzić z samego rana? – zapytał, wrzucając brudne naczynia do zlewu, po czym przetarł zaspaną twarz dłońmi i zmierzwił włosy. Ziewnął potężnie i przeciągnął się, przez co pod oliwkową skórą uważnie zarysowały się mięśnie, a zaznaczyć trzeba, że było co podziwiać. Oczywiście, miał na myśli, że widok szatyna o tak wczesnej porze, był mu nie w smak, ale na kacu zachowywał się potulniej, toteż ton jego głosu był raczej przyjazny. Jednak jego pytanie spotkało się z przeszywającym wzrokiem menadżera, a to oznaczało, że Taehyung jest jak zawsze w złym humorze. J-Hope mentalnie westchnął.
Kim obrócił się tyłem do okna.
— Jeśli czternasta to dla ciebie rano, nie chcę wiedzieć, kiedy zaczyna się noc – warknął, patrząc na zegarek zapięty na lewym nadgarstku. Brwi kierowcy uniosły się w niemym zdziwieniu, a kiedy sam zwrócił uwagę na zegar wiszący na ścianie, rozdziawił usta. Poważnie przespał większą część dnia? Nie do wiary! – Mamy na piętnastą to się pośpiesz – dodał i uśmiechnął się, słysząc szybkie kroki starszego i patrząc na jego znikającą z kuchni osobę. Miał posłuch u podopiecznego, co bardzo go cieszyło, toteż obrócił się z powrotem w stronę okna, by jego radość nie była tak oczywista i zauważalna dla starszego.
Pół godziny później, kiedy już siedzieli w podstawionej limuzynie, Tae patrzył przez okno, a Hobi uzupełniał płyny. Ciszę przerywało jedynie dyskretnie grające w tle radio. Żaden nie odezwał się słowem od momentu opuszczenia apartamentu bruneta. Jung rzucał co jakiś czas uważne spojrzenia młodszemu, a kiedy spostrzegł, że profil mężczyzny niesamowicie mu się podoba, ponownie uniósł naczynie z wodą do ust i pociągnął spory łyk, chcąc schłodzić gorące myśli.
To przez kaca.
Na pewno.
Jednak, chcąc nie chcąc, musiał sam przed sobą przyznać, że szatyn prezentował się bardzo dostojnie. Ubrany był w lniane spodnie w kolorze kawy z mlekiem, na torsie miał zapinaną na cztery duże guziki bordową bluzkę koszulową z dekoltem w serek i krótkim rękawem, a stopy odziane były w jasne, eleganckie sandały na grubej podeszwie. Czoło zdobiła nieodłączna biała bandana od Gucci’ego, a w lewym uchu wisiał długi, sięgający obojczyka kolczyk, zakończony krzyżem. Do tego na palcach dłoni miał kilka srebrnych obrączek, a na prawym nadgarstku pobrzękiwała srebrna męska bransoletka. Włosy chłopaka były podzielone na środku, a mimo bandany, niemal wchodziły mu do oczu, nadając zawadiackiego wyglądu. Hobi patrzył jak urzeczony na menadżera, nie mogąc wyjść z podziwu dla jego modowego zmysłu. Nie dość, że sam ubierał się świetnie, to jeszcze dbał, żeby w szafie Hoseoka znajdowały się ciuchy na wszystkie okazje, a dzisiejszy zestaw sprawił, że wyglądał jak biznesmen a nie kierowca wyścigowy. Spojrzał po sobie. Oliwkowa koszula z podwiniętymi do łokci rękawami, spodnie khaki o prostych nogawkach, czarny pas ze srebrną, owalną sprzączką, pyszniącą się nad zamkiem, i eleganckie pantofle o lekko zadartych noskach w kolorze prawdziwego srebra. Stroju dopełniał łańcuszek z nieśmiertelnikiem, który brzęczał przy każdym ruchu kierowcy, a trzy rozpięte od góry guziki koszuli pozwalały zobaczyć go w całej okazałości. Kolczyków nie nosił, gdyż jego uszy nie były przebite, a bransoletki wydawały się zbyt subtelne dla niego, natomiast Taehyunga zdawały się definiować.
Hoseok rzucił chłopakowi kolejne szybkie spojrzenie i oto mógł podziwiać smukłą szyję i lekko zarysowane obojczyki, jak również piękną twarz. Powieki menadżera były przymknięte, a głowa odchylona, toteż dało się zauważyć urocze znamiona, jedno na końcu nosa, drugie na prawej dolnej powiece na linii rzęs. Obrazek godny uwiecznienia, toteż Jung czym prędzej chwycił telefon i zrobił zdjęcie, nim Taehyung otworzył oczy i wrócił do oglądania widoków za oknem.
Kim czuł na sobie palące spojrzenie kierowcy, ale udawał niezruszonego, mimo że wszystko w nim wrzało. Jednak z uporem maniaka wpatrywał się w mijany krajobraz, nie chcąc zwracać uwagi temu palantowi. Musiałby się przecież do niego odezwać, a może nawet spojrzeć na tę pociągłą, niestety, przystojną twarz, a przecież brunet nie zasłużył nawet na jazdę z nim w jednym aucie. Jeszcze czego, że zaszczyci go spojrzeniem! Mowy nie ma!
Już dawno nauczył się trzymać emocje na wodzy, toteż jego policzki pozostały blade, a na twarzy nie drgnął ani jeden mięsień, podczas gdy wewnątrz aż nim trzepało. Mimo nienawiści, jaką czuł do Wesołka siedzącego po skosie do niego, robił za jego matkę, niańkę, siostrę, babkę, stylistkę i w zasadzie wszelkiego rodzaju pomoc domową. Dbał, żeby Idiota dobrze się odżywiał, zawsze świetnie wyglądał, aby jego mieszkanie nie przypominało chlewu, a jego właściciel regularnie chodził do fryzjera, kosmetyczki, na masaż, basen, siłownię i jogę. Na dodatek nie pozwalał mu się upijać do nieprzytomności, bo wtedy musiałby robić za tragarza, jednak więcej niż tolerowane przez Junga maksimum procentów zawsze działało cuda i stwarzało samoistną okazję do dokuczenia mu, a skutkiem tego był kac, najlepszy przyjaciel Kima, który nader często dopadał bruneta, ku wielkiej uciesze młodszego.
Taehyung, czując kolejne palące spojrzenie chłopaka, wzdrygnął się, nie mogąc już dłużej pozostać jak głaz. Poczuł jak żołądek skręca mu się z obrzydzenia, a z uśpionej pamięci ulatują przykre wspomnienia, które ukształtowały jego obecny charakter. Pochylił się do przodu i ukrył twarz w dłoniach, głośno wzdychając. Jung, widząc niecodzienne zachowanie menadżera, zastygł i rozpoczął wewnętrzną walkę. Z jednej strony, chciał spytać, co dolega chłopakowi, ale z drugiej wiedział, że młodszy uraczy go jakimś kąśliwym komentarzem, toteż zagryzł dolną wargę, przyglądając się szatynowi i myśląc intensywnie.
Chłopak w bandanie walczył z demonami przeszłości, a kiedy jego przyśpieszony puls powoli się uspokajał, zacisnął powieki i odetchnął głęboko, prostując się, po czym oparł głowę o zagłówek i, rzucając ostatnie spojrzenie na krajobraz za oknem, wsunął na nos przeciwsłoneczne okulary od Dolce & Gabbany. Jego bladość nie uszła uwadze Junga, który w końcu podjął decyzję.
— Wszystko w porządku? – zapytał, by następnie wstrzymać oddech, czekając.
Na jego pytanie, Tae drgnął i spojrzał chłopakowi w oczy, podsunąwszy wcześniej ciemne oprawki nad brwi, które lekko zmarszczył w zirytowanym grymasie.
— Czyżbyś się o mnie martwił, Jung? – zapytał i uśmiechnął się krzywo, kiedy chłopak zarumienił się lekko, a blask jego wesołych oczu przygasł. – Jak słodko! – dodał, by dolać oliwy do ognia, a kierowca poczerwieniał jakby bardziej.
— Skądże znowu – powiedział pretensjonalnym tonem i wyprostował się, biorąc przykład z szatyna, po czym z szelmowskim uśmiechem dodał: – Mimo że cię nie cierpię, nie chciałbym, żebyś zemdlał podczas wywiadu, Książę – słysząc nowe, uwłaczające mu określenie, menadżer zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy pociemniały, natomiast usta zacisnęły się w wąską kreskę. Hoseok z prawdziwą przyjemnością obserwował emocje grające na twarzy bez wyrazu, a kiedy postanowił odbić piłeczkę za wcześniejszą złośliwość młodszego, spojrzał na swoje długie palce o zadbanych paznokciach, i dopowiedział: – Byłby wstyd na całą Koreę. Wiesz, jak techniczni lubią plotki i odstępstwa od norm, prawda? – spytał retorycznie i ponownie spojrzał w ciemne oczy, które ciskały gromy. Mimowolnie przez jego ciało przebiegł dreszcz, niezwykle przyjemny dreszcz, a serce przestało przez chwilę bić, natomiast oddech zamarł w płucach.
— Zawrzyj paszczę, Idioto. Nawet twój głos mnie wkurza, więc zrób przysługę światu i zamilknij – odparł grobowym, mocno zachrypniętym głosem mężczyzna, zakładając nogę na nogę.
Bezczelny typ! Miał chęć złapać go i wyrzucić z pędzącego auta prosto na ulicę! Rany! Nikt od dawna nie działał mu tak na nerwy jak brunet. Nie dość, że pyskaty, to jeszcze przystojny, bogaty i podziwiany, posiadał wszystkiego cechy, które były dla Taehyunga jak czerwona płachta na byka. Oj! Łojenie skóry należało mu się bardziej niż niejednemu urwisowi.
— Zmuś mnie – rzekł Hoseok, po czym uniósł prawy kącik ust w kpiącym uśmiechu i czekał na reakcję młodszego. Widząc jego zaciśnięte szczęki, podskoczył w duchu, ciesząc się jak dziecko. Potyczki z menadżerem zawsze należały do trudnych, a wygranie którejś z nich, sprawiało kierowcy niewysłowioną radość i dawało satysfakcję. Odbieranie szatynowi przysłowiowego lizaka było samo w sobie wyborną nagrodą za trudy, które musiał znosić, będąc jego podopiecznym i członkiem DKR.
— Szkoda na ciebie nawet ściery od podłogi, Jung – odgryzł się i odwzajemnił krzywy uśmiech, po czym na powrót założył okulary i chwycił w dłoń bordową teczkę. – Ogarnij się, palancie, zaraz wysiadamy – dodał, gdy samochód zaczął zwalniać.  – I lepiej przywdziej ten kretyński uśmiech dla tych popaprańców z aparatami – zakończył i roztrzepał włosy palcami wolnej dłoni, tworząc z nich prawdziwy nieład, przez co wyglądał bardziej pociągająco, a kiedy rzucił szybkie spojrzenie starszemu, ten szczerzył się, jak na idiotę przystało.
— Pasuje? – zapytał brunet, jednak odpowiedziało mu tylko prychnięcie, a, nim zareagował, drzwi od strony menadżera otworzyły się. Zostało mu tylko ruszyć za szatynem i rozdawać uśmiechy, autografy oraz robić selfie z fanami, którzy czekali na niego, oddzieleni od kierowcy zbrojonymi barierkami.
Do jego uszu docierały krzyki, piski i nawoływania, a on witał się z każdym, gdyż chciał pokazać, że obecność tych ludzi cieszy go i znaczy dla niego bardzo wiele. Wsparcie, jakie od nich otrzymywał, było nieocenione. Rzucał co jakiś czas uważne spojrzenia Taehyungowi, który znajdował się od niego dobre dwa metry, nieco martwiąc się jego wcześniejszym zachowaniem, a kiedy spostrzegł, że został on zatrzymany przez jednego z fotografów, zmarszczył brwi. Rozpoznał w mężczyźnie pracownika Vogue’a. Przystojny mulat o błękitnych jak niebo latem oczach i ładnie umięśnionym ciele oraz silnych dłoniach, które pewnie trzymały aparat, robił wrażenie i roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę serdeczności i profesjonalizmu. Wielu chciało z nim pracować, o czym świadczyły liczne oferty pracy, napływające do niego, a które zawsze z ujmującym uśmiechem odrzucał. Ów człowiek wielokrotnie proponował szatynowi pracę modela, ale Kim odmawiał, uśmiechając się czarująco, ucierając tym samym nosa mężczyźnie, który to samo czynił z potencjalnymi pracodawcami. Tym razem także się nie zgodził.
Hobi mimowolnie przypatrywał się przystojnemu mężczyźnie, z którym przyszło mu pracować i musiał przyznać, że fotograf miał dobre oko, a Tae był niezłą sztuką. Gdyby nie ten charakter, z chęcią poznałby go ze swoją siostrą i nawet dał im błogosławieństwo na resztę życia. No ale… Charakterny przystojniak nie był materiałem na szwagra, toteż brunet od razu porzucił pomysł, który w momencie ich pierwszego spotkania pojawił się w jego umyśle.
Kiedy menadżer skończył rozmowę z fotografem i ruszył w stronę budynku, do którego zmierzali, Hoseok obudził się z letargu, a rwetes na nowo dotarł do jego uszu. Skupiony podziwianiem szatyna, wyłączył wszystkie zmysły poza wzrokiem, dlatego wszechobecny hałas dotarł do jego bębenków ze zdwojoną siłą, powodując natychmiastowo silny ból głowy. Nawoływany przez ochroniarzy, pożegnał się z tłumem, który skandował jego imię bez ustanku, wywołując tym na jego ustach szeroki uśmiech. Pomachał fanom, co wzbudziło kolejne piski i krzyki, a nawet miłosne wyznania od obu płci. Brunet mimowolnie się zarumienił.
Był już niemal przy wejściu, kiedy postanowił zadrzeć głowę i spojrzeć na wielki budynek. Szklana budowla o dwudziestu piętrach mieściła się w samym sercu Seulu, mieszcząc w sobie kilkanaście firm, pism, rozgłośni radiowych, a nawet kilka restauracji. Miejsce, do którego zmierzali, znajdowało się na piętnastym piętrze, co oznaczało kilka minut w towarzystwie naburmuszonego Bandaniarza, który w tym momencie rozdawał uśmiechy ochroniarzom i recepcjonistce, co Hoseok widział przez szklane ściany. Westchnął przeciągle, a kiedy już miał minąć automatyczne drzwi, obrócił się do nich plecami i pomachał do fanów, których krzyk jeszcze długo rozbrzmiewał w jego uszach. Mimowolnie na jego ustach zagościł kolejny uśmiech, bo wiedział, że był kochany przez wielu ludzi i że jego praca ma dla nich znaczenie. Szkoda, że Złośnik-Maruda nie potrafił wykrzesać z siebie w stosunku do niego cieplejszych uczuć… Ponownie westchnął, przekraczając próg. Chłód, panujący w pomieszczeniu, kontrastował z temperaturą na zewnątrz, toteż dostał gęsiej skórki i mimowolnie zadrżał. Przywitał się z kilkoma osobami, które go rozpoznały i pomógł jakiejś kobiecie zebrać rozsypane dokumenty, która dziękowała mu kilkakrotnie, kłaniając się nisko i pesząc go tym niezmiernie. Kim tymczasem czekał przy ladzie, opierając o jej blat lewy łokieć, i mierzył swojego podopiecznego wściekłym spojrzeniem ciemnych oczu, ukrytych za czarnymi szkłami. Recepcjonistka o farbowanych na blond włosach, której zaanonsował cel przybycia, trzymała przy lewym uchu słuchawkę telefonu i mówiła coś ściszonym głosem, co chwilę kiwając głową, toteż na usta obserwującego ją bruneta wypłynął delikatny uśmiech. Kiedy zatrzymał się przy ladzie, dziewczyna odłożyła słuchawkę na widełki i promiennie uśmiechnęła do obu mężczyzn.
— Proszę usiąść na tamtych fotelach – wskazała skórzane, bordowe siedzenia, stojące nieopodal drzwi do wind. – Prezes zaraz po panów przyjdzie. – Hoseok już chciał podziękować dziewczynie, ale uprzedził go współpracownik. Mimowolnie przewrócił oczami.
— Nie ma takiej potrzeby. Możemy sami trafić na miejsce – rzekł Taehyung, a dziewczyna lekko się zarumieniła, widząc przystojną twarz i łowiąc uszami zmysłowy, lekko zachrypnięty głos menadżera. Słyszała pogłoski o jego urodzie, ale to, co mogła podziwiać teraz, gdy zdjął okulary i założył ich zausznik między guziki koszuli, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
Piękne, duże, ciemne oczy, otoczone krótkimi, gęstymi rzęsami, urzekający uśmiech i drobna twarz, a do tego przydługie włosy i bandana. Musiała przyznać, że był piękniejszy od niejednej kobiety, toteż, pod wpływem jego spojrzenia, jej nogi zrobiły się jak z waty. Czym prędzej, usiłując ukryć rumiane policzki za jasnymi włosami, chwyciła słuchawkę i wybrała numer prezesa KMH, mówiąc doń ściszonym głosem. Obserwujący całą sytuację Hoseok, nie mógł uwierzyć. To znów się działo! Urodziwa twarz i wszystkie kobiety padały do nóg Kima! Niewyobrażalne, jak łatwo można kogoś zbajerować ładnym uśmiechem.
J-Hope przyglądał się menadżerowi, wciąż nie mogąc wyjść z podziwu. Naprawdę nie mieściło mu się to w głowie!
— Pan Satoori zaprasza – powiedziała, unosząc głowę i jednocześnie odkładając słuchawkę stacjonarnego telefonu na miejsce. Hoseok drgnął i przeniósł spojrzenie z Kima na nią, natomiast Tae błysnął zębami w uśmiechu, od którego blondynce zmiękły kolana – zachwiała się, co nie uszło uwadze spostrzegawczego bruneta. Westchnął z rezygnacją.
— Dziękujemy, złotko – odparł szatyn i już miał odejść od lady, kiedy zatrzymał go głos dziewczyny.
— To będzie piętnaste piętro – powiedziała, rumieniąc się niemiłosiernie. Mimo że obaj znali kondygnację, na której mieściło się biuro gazety, wiadomym było, dlaczego recepcjonistka ponownie się odezwała – jak każda naiwna, marzyła o chwili uwagi ze strony przystojnego menadżera. I tym razem jej nie zawiódł – ponownie uśmiechnął się i podziękował, a na odchodne puścił do niej oczko, na co omal nie zemdlała. Hoseok pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym skinął blondynce, jednak – wodząc spojrzeniem za menadżerem – nie zwróciła uwagi na sławnego kierowcę, który westchnął zrezygnowany.
Kiedy Taehyung chciał, potrafił być niezwykle ujmujący, jednak Junga strasznie to wkurzało. Nie, nie chodziło o to, żeby traktował go tak jak dziewczynę przed chwilą, jednak mógłby chociaż zwracać się do niego po imieniu, byłoby miło, serio. Przecież doskonale wiedział jak ma na nazwisko i w ten sposób wołali na niego nowo poznani, ewentualnie szychy, do których również nie zwracał się imieniem. Naprawdę nie rozumiał tej bipolarności Kima i czuł się skołowany, wiedząc, że ma on maskę na każdą okazję, a nawet dla każdej osoby. Nie wiedzieć czemu, na myśl przyszła mu książka, o której ostatnio zrobiło się bardzo głośno. „Pięćdziesiąt twarzy Greya” wydawało się idealnie opisywać zmienne nastroje młodszego, jednak, kiedy Hobi przypomniał sobie o zabawach, które lubił miliarder, mimowolnie parsknął. Jakoś nie wyobrażał sobie Taehyunga z pejczem i zatyczkami analnymi w „Czerwonym Pokoju Bólu”. Ale kto go tam wie?
Głupi uśmieszek nie schodził mu z ust do chwili, aż „nowy Grey” odezwał się.
— Rusz siedzenie – usłyszał syk szatyna i westchnął. Wrócił stary, „dobry” Taehyung, któremu życzył bliskiego spotkania z drzwiami windy, a które właśnie stanęły otworem. Normalnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki! Niesamowite! Zawarł pakt z diabłem czy jak?!
Kierowca, wyrzucając z głowy obraz sadystycznego Tae, posłusznie wszedł za nim do wehikułu, po czym oparł się plecami o jedną ze ścian. Wyszło na to, że stali naprzeciwko siebie, ale ich spojrzenia błądziły po całym pomieszczeniu, byle nie spotkać oczu tego drugiego. Ręce Kima skrzyżowane były na klatce piersiowej, a głowę opuścił, przyglądając się bardzo ciekawym wzorkom na podłodze windy. Brwi miał zmarszczone, co oznaczało, że myśli nad czymś intensywnie, a przynajmniej do takich wniosków doszedł Hoseok, który co jakiś czas na niego spoglądał.
— Zrób tak – brunet drgnął, słysząc zachrypnięty głos sąsiada – żeby odpowiedzi były wymijające, ale zgodne z prawdą. – Uniósł głowę. Menadżer przyglądał mu się uważnie, marszcząc brwi. – Potrafisz, prawda, Jung? – zapytał i uśmiechnął się zadziornie. W Hoseoku w momencie zawrzało. Ten człowiek bez wątpienia byłby w stanie wyprowadzić z równowagi świętego!
— Masz mnie za idiotę?! – zapytał, a ton jego głosu był złowieszczy. Tae jedynie zadarł wyżej głowę, rzucając wyzwanie kierowcy, po czym ukazał swój prostokątny uśmiech – wymuszony, co prawda, ale zawsze jakiś – po czym zmrużył oczy i skinął głową.
Po co pytałem? – zastanawiał się J-Hope, robiąc buzię w ciup.
— A czego się spodziewać po kimś twojego pokroju? – odparł, by dolać oliwy do ognia. Palce Junga zacisnęły się w pięści, knykcie mu zbielały, natomiast żyły na rękach wyostrzyły się na tyle, że zarysowały się na materiale koszuli, w którą był ubrany. Wziął głęboki wdech by się uspokoić, przymknął powieki i policzył do dziesięciu.
— Nie jesteś wart moich nerwów, Bandaniarzu – odrzekł, otwierając oczy i miażdżąc młodszego spojrzeniem. – I uważaj, też potrafię kąsać – na jego uwagę, prawa brew chłopaka powędrowała w górę. – Dotkliwie – dopowiedział i w tym momencie winda zatrzymała się, a chwilę później drzwi stanęły otworem. Dwóch mężczyzn mierzyło się wrogimi spojrzeniami, dopóki nie usłyszeli:
— Witajcie, moi mili! – jak na komendę zwrócili głowy w stronę korytarza, a ich twarze zmieniły grymas złości na neutralny.
Spostrzegli, idącego w ich kierunku, wysokiego, przystojnego Japończyka, prezesa KMH, a zarazem świetnego dziennikarza, co było wiadome wszystkim, którzy pracowali w branży, albo którymi aktualnie się ona interesowała.
Pomimo skończenia pięćdziesiątki, jego włosy wciąż były gęste i niemal czarne, mimo to, dało się zauważyć kilka siwych pasm, które dodawały mu powagi. Miał pociągłą, szczupłą twarz, duże, czarne jak dwa węgliki oczy, okolone ciemnymi gęstymi rzęsami, orli nos i wąskie usta, a jego skóra była śniada. Mierzył kilka centymetrów więcej od przybyłych, toteż pewnym było, że będzie nad nimi górował. Jego szczupłe ciało odziane zostało w czarne spodnie od garnituru i błękitną koszulę z długimi rękawami, której dół wsunięty był za pasek spodni; nie miał ani muchy, ani krawata, przez co prezentował się mniej sztywno, niż wskazywać by mogła jego pozycja w firmie, ale wciąż dostojnie i elegancko. Roztaczał wokół siebie swoistą aurę, w której dominowała siła charakteru, przyjacielskość i władczość, ale także stanowczość.
Kierowca i menadżer ramię w ramię opuścili windę, po czym ukłonili się Japończykowi, a on odpowiedział tym samym, by następnie uścisnąć dłoń każdego z osobna. Jego białe zęby świetnie prezentowały się w delikatnym, przyjaznym uśmiechu, który sprawiał, że nie myślało się o nim jak o najważniejszej osobie na piętnastym piętrze. Nic bardziej mylnego. Swoim zachowaniem badał grunt pod przyszłą rozmowę i sprawdzał, na ile może sobie pozwolić podczas konwersacji.
Był człowiekiem obdarzonym szóstym zmysłem i bezbłędnie wyczuwał, na jakie pytania dany gość będzie w stanie odpowiedzieć i na ile procent powie prawdę.
— Zapraszam – powiedział, wskazując kremowe drzwi na końcu korytarza. Przybyli posłusznie ruszyli za nim, szybko przebierając nogami i ciekawie rozglądając się po siedzibie, którą mieli okazję już kilka razy odwiedzić. Zauważyli sporo zmian od ostatniej bytności; było więcej przestrzeni i światła, na biurkach pracowników – ich ilość uległa znaczącej redukcji – walało się mniej papierów, niż ostatnio, a automat do kawy zastąpiony został przez kącik barowy, za którego ladą stała baristka z prawdziwego zdarzenia, ubrana w bordowy uniform i białą koszulę z długimi rękawami. Naprawdę wiele się zmieniło. Na plus, oczywiście.
Dotarli do drzwi, które Satoori otworzył na oścież, puszczając gości przodem. Utrzymane w tonacji jasnej zieleni ściany, dawały odczucie, że łąka pełna kwiatów, jest tuż za rogiem, a nie piętnaście kilometrów za miastem, natomiast ciemne meble nadawały wnętrzu elegancji i sprawiały, że całość prezentowała się luksusowo i klasycznie, jednak nie sztywno. Można się było czuć prawie jak w domu. Brakowało tylko wygodnej, rozkładanej sofy, która z pewnością nie zmieściłaby się na tym ograniczonym metrażu oraz kominka, w którym zimą wesoło trzaskałby ogień.
— Czego się panowie napiją? – zapytał, kiedy goście zajęli skórzane fotele, które im wskazał, a sam zasiadł za biurkiem. – Ja osobiście cierpię na niedobór kofeiny – dodał i uśmiechnął się, sięgając po słuchawkę, leżącą na widełkach telefonu.
— Poproszę wodę z cytryną – odparł Taehyung, przeczesując palcami swoje przydługie włosy. Rozglądał się po wnętrzu z zaciekawieniem. Jego wzrok co rusz padał na liczne obrazy zdobiące ściany pomieszczenia. Niemal każdy z nich przedstawiał luksusowy samochód w edycji limitowanej, albo super szybki motocykl, będący najlepiej prezentującą się maszyną nowej generacji w swojej klasie. Tylko prawdziwy koneser mógł docenić ich piękno.
Hoseok również poprosił o wodę z cytryną, podziwiając wystrój gabinetu. Nim poznał redaktora naczelnego KMH, myślał, że to człowiek sztywny i nieprzystępny, jednak mężczyzna pozytywnie zaskoczył go już przy pierwszej rozmowie. Okazał się miły, dowcipny, szczery, błyskotliwy i niezwykle taktowny, a komplement, którym obdarzył kierowcę, na długo zapadł w pamięci chłopaka.
„Brawura i rozsądek rzadko idą ze sobą w parze, jednak u ciebie żyją w symbiozie godnej pozazdroszczenia. Nie strać tego blasku, który tli się w twoich oczach i, marząc, sięgaj dalej, niż inni są w stanie rzucić okiem. Jesteś skazany na sukces, wielki sukces, chłopcze” – tak mądrych i miłych słów nie usłyszał nawet od Namjoona, a, jako że powiedział je jego wielki autorytet, naprawdę wziął je sobie do serca. Jeszcze będąc dzieckiem, wydawał swoje kieszonkowe na coraz to nowe numery KMH, a każdy z nich czytał z wypiekami na twarzy. Babcia wielokrotnie podkreślała, chwaląc się sąsiadkom, że jej Hoseok zna się lepiej na budowie silnika, niż gotowaniu makaronu, ale dzięki temu jej wiekowe auto zipało bardziej, niż wskazywać by mogła jego metryka.
W oczekiwaniu na napoje, rozpoczęli niezobowiązującą pogawędkę o wszystkim i niczym, a kiedy przybyła baristka z tacą, ucichli. Gdy drzwi zamknęły się za dziewczyną, dziennikarz zabrał głos.
— Przejdźmy do konkretów, panowie – zaproponował, na co kierowca i menadżer skinęli z aprobatą. Początkowe pytania były z listy tych zawodowych, toteż odpowiedzi zdawały się wyczerpujące i dość oczywiste, jednak – ubarwione przez niesłabnące poczucie humoru Hoseoka – naprawdę interesujące. A dorzucający swoje trzy grosze Taehyung, podawał rzetelne informacje, ważne dla każdego kibica. Satoori musiał przyznać, że wywiady z tą dwójką zawsze były świetne, a milionowy nakład rozchodził się jak świeże bułeczki w samej tylko Korei. O innych państwach nie wspominał, gdyż ilość sprzedawanych egzemplarzy zawsze przyprawiała o zawrót głowy samego starego wyjadacza.
— A teraz, Hoseok, zdradź mi, masz kogoś? – zapytał dziennikarz wprost i uważnie przyjrzał się kierowcy.
Brunet niespokojnie poruszył się w fotelu, czując spływający po plecach zimny pot. Takie pytania zawsze go stresowały, jednak profesjonalizm nie pozwolił mu pokazać tego po sobie. Uśmiechnął się delikatnie, splatając palce dłoni przed sobą i odrzucił głowę do tyłu, pozbywając się grzywki, która weszła mu do oczu. Czuł na sobie palące spojrzenie menadżera i w duchu przeklinał te jego żyletki. Mógłby czasem spojrzeć na podopiecznego łaskawszym okiem. To nie bolało, serio.
— Nie – odparł.
— I tyle? – dociekał Japończyk, unosząc brwi w geście zdziwienia, a kiedy Jung skinął twierdząco, nie mógł wyjść z podziwu.
— Czy to ma coś wspólnego z wewnętrznym zarządzeniem Kima? – spytał szatyna, który spojrzał na niego nieprzychylnie.
— Mówi pan o Namjoonie? – chciał się upewnić, a kiedy prezes potwierdził lekkim kiwnięciem głowy, Tae uśmiechnął się krzywo. – Szef nigdy nie zabraniał swoim pracownikom posiadania drugiej połówki. Często sam zachęca, byśmy na rauty przychodzili z osobami towarzyszącymi, jednak, po co niepotrzebnie wzbudzać sensację, kiedy ona nie istnieje? – zakończył retorycznie.
— Czyli ty też jesteś singlem?
— Dokładnie. Związki są… – zastanowił się chwilę, spoglądając w sufit – nieco kłopotliwe i mocno przereklamowane – zakończył i zamilkł. Wszyscy trzej trwali przez kilka sekund w ciszy, aż dziennikarz uśmiechnął się i zaczął pytać o inne prywatne rzeczy, jednak zarówno menadżer, jak i kierowca, nie chcieli udzielać na nie odpowiedzi, twierdząc, że to zbyt osobiste. By nie zrazić do siebie tych dwóch sław, Satoori ponownie wszedł w temat wyścigów. Później zawitał do nich fotograf, toteż musieli się nieźle napracować, żeby zdjęcia do artykułu były jedyne w swoim rodzaju.
Ich wywiad trwał prawie cztery godziny, z czego sama sesja zdjęciowa zajęła ponad dwie. W tym czasie Japończyk wypił trzy kawy, a członkowie DKR kilkakrotnie sięgali po lemoniadę i rogaliki nadziewane białym serem, by uspokoić spragnione posiłku żołądki.
— No dobrze. – Satoori klasnął w dłonie. – To zapraszam was teraz na obiad – po części oficjalnej, pozwolił sobie przejść na mniej formalny grunt. – Na co macie ochotę?
— Panie Satoori – Taehyung wstał z fotela – bardzo dziękujemy, ale mamy przed sobą jeszcze kilka spraw do załatwienia, toteż, może innym razem? – Hoseok patrzył na niego z niemym pytaniem, jednak Kim zupełnie go ignorował. Kierowca nie wiedział o innych zobowiązaniach, ale posłusznie milczał i synchronicznie ukłonił się wydawcy, po czym uścisnął mu rękę. W trójkę ruszyli do wind. Kiedy, po wylewnych podziękowaniach ze strony Japończyka, za dwójką z nich zamknęły się jej drzwi, szatyn sięgnął po telefon i przyłożył go do ucha, w dalszym ciągu ignorując starszego chłopaka, po czym powiedział: – Podstaw samochód – i rozłączył się. Nigdy nie był wylewny, ale to już lekka przesada. Brwi Hoseoka zmarszczyły się w grymasie niezadowolenia. Gdyby on został potraktowany tak obcesowo, powiedziałby Kimowi, żeby gonił za marchewką i ugryzł się w nos, czyli wracał pieszo.
Suga, ich kierowca, w DKR był w zasadzie człowiekiem od wszystkiego. Trzeba było iść do banku? Nie ma problemu! Nowa koszula dla szefa? Czemu nie. Odebrać czyjeś dziecko ze szkoły, przedszkola czy korepetycji? To też załatwiał bez mrugnięcia okiem. Małomówny, kulturalny i opanowany Koreańczyk dał się lubić, mimo swojego chmurnego charakteru. Nieprzyjemny bywał tylko wtedy, kiedy się nie wyspał, co zdarzało się naprawdę rzadko, gdyż wykorzystywał każdą okazję do drzemki – z pewnością, w oczekiwaniu na koniec wywiadu, smacznie chrapał na przednim siedzeniu. Chyba, że Namjoon poprosił go o załatwienie jakichś spraw na mieście, a szefowi nie umiał odmówić. W zasadzie to nikomu nie potrafił.
Mężczyzna był starszy od obu pasażerów i wyróżniał się nietuzinkowymi kolorami włosów, które co rusz serwował sobie w wolnej chwili. Na ten moment jego czupryna była lazurowa, co ładnie kontrastowało z jego ciemnymi, wąskimi oczami i chłopięcą buźką. Drobną budowę ciała i niski wzrost nadrabiał ciętym językiem, zarezerwowanym dla tych, którzy szczególnie zaszli mu za skórę. Czasami wystarczyło, że zgromił delikwenta wzrokiem, a ten wręcz malał w oczach.
Kiedy opuścili szklany budynek, ponownie uderzył w nich hałas. Fani, mimo upału, wciąż okupowali barierki ochronne i głośno powitali wychodzących. Hoseok z uśmiechem machał do tłumu, a Taehyung – po założeniu przeciwsłonecznych okularów – po prostu ruszył przed siebie, uprzednio wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Tylne drzwi samochodu otworzył mu jeden z ochroniarzy, któremu skinął, dziękując, po czym zapadł się w wygodne skórzane siedzenie i oparł głowę o zagłówek. Przymknął oczy, czekając na kierowcę, a kiedy zamknęły się za nim drzwi, Suga ruszył przed siebie. Doskonale wiedział, gdzie ma jechać, więc o nic nie pytał. Ostrożnie, ale pewnie, mknął seulskimi ulicami, kierując się na osiedle, na którym mieszkał brunet. Był dobrym, opanowanym kierowcą i z pewnością, gdyby ktoś ich gonił, nie byliby w stanie uciec dzięki jego zdolnościom, ale, skoro jakoś umykali fanom Junga, można było powiedzieć, że rozwijana przez chłopaka o lazurowych włosach prędkość, jest wystarczająca.
Polecenie menadżera nieco go zdziwiło, jednak nie oponował. On tylko wykonywał to, co do niego należało, a, że Namjoon nic nie mówił odnośnie chęci spotkania z Hoseokiem, nie widział powodu do nieposłuszeństwa. Podkręcił głośność radia i zatopił się we własnych myślach, nie poświęcając ani jednej z nich, siedzącej z tyłu dwójce i ich obopólnej nienawiści.
Jechali w milczeniu. Ciszę przerywały jedynie głosy piosenkarzy i piosenkarek, których z wielką starannością zapowiadał spiker. Taehyung w skupieniu przeglądał swój elektroniczny dziennik, a Hoseok patrzył na niego uważnie, co jakiś czas mrużąc brwi, albo cicho wzdychając.
— Co takiego mamy do zrobienia? – zapytał w końcu, nie mogąc znieść niepewności. Strasznie irytowało go, że Kim nie informuje go o swoich obowiązkach i poczynaniach. Żeby chociaż Namjoon był nieco bardziej wygadany…
— Ty nic, ja sporo – odparł szatyn, nawet nie zaszczycając sąsiada spojrzeniem. Przesuwał po ekranie palcem z taką delikatnością, że można by uznać, iż trzyma w dłoniach ukochaną, a nie sprzęt elektroniczny. Ponownie zapadła cisza, która aż dzwoniła w uszach kierowcy. Wiedział, że wypytywaniem nic nie wskóra, więc milczał, zaciskając usta w wąską linię. Miał nadzieję, że w swoim czasie dowie się wszystkiego o dzisiejszych zobowiązaniach Bandaniarza.



~~~*~~~



Dwadzieścia stron i 5656 słów, czyli całkiem sporo, ale po takiej przerwie bardzo chciałam Was rozpieścić. Mam nadzieję, że mi się udało ;). No i że Wam się podobało, a pod rozdziałem posypią się komentarze z Waszymi odczuciami, spostrzeżeniami, a nawet propozycjami. Podzielcie się ze mną tym, co chcielibyście przeczytać. Wcale nie muszę się sztywno trzymać stworzonego wcześniej scenariusza ;). Wprowadzanie zmian i utrudnianie życia bohaterom też jest fajne ;).


Proszę, wypiszcie wszystkie błędy, jakie tylko wypatrzycie – pomimo uciążliwego i długotrwałego betowania, mogłam nie zauważyć jakiegoś potknięcia, toteż proszę o pomoc i z góry za nią dziękuję ;).


Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się drugi epizod, ale zapewniam Was, że będzie, cierpliwości, Kochani ;). W tej chwili pracuję nad nową częścią „Kidnappingu” i prologiem „Hwaranga zazdrości”. Liczę, że nie rozczarujecie się tym, co zaplanowałam, a nawet, jeśli Wasz ulubiony bohater/aktor jest tym złym, wybaczycie mi. Ktoś musi być negatywną postacią w tej historii, prawda?


A tak w ogóle, ostatnio totalnie wsiąknęłam w dramy BL. Całym sercem kocham aktualnie wychodzące History 3: Trapped. Matko! Ile tam się dzieje! Równolegle oglądam Advance Bravely. Główni bohaterowie są tak śliczni, że za każdym razem, kiedy ich widzę, miękną mi kolana. Coś cudownego ♥♥♥! Chociaż nie, poprawka, jeden jest śliczny i uroczy, a drugi – niesamowicie przystojny i męski. Żałuję jedynie, że nie ma między nimi żadnych pocałunków, ale obydwaj aktorzy grają raczej w romansach, BL to chyba jakaś odskocznia, albo najzwyczajniej w świecie idealnie nadawali się do odtworzenia Xia Yao i Yuan Zonga (zgadzam się!) W każdym razie polecam! Tak samo jak pozostałe History, a szczególnie Crossing the line – moja ulubiona na równi z Trapped.


I to chyba wsio ode mnie. Trzymajta się tam!


Wasza R♥



PS Planowałam rozdział dodać wczoraj, jednak nie zdążyłam go dopracować :(


A oto miły akcent na zakończenie:


History 3: Trapped

History 2: Crossing the line

Advance Bravely






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz